W szpitalu świętego Tomasza codziennie rozgrywały się ludzkie dramaty i szczęścia. W placówce pracowały pielęgniarki , które czuwały nad pacjentami niemal jak anioły oraz lekarze , którzy byli cudotwórcami. Większość z nich stała właśnie przed łóżkiem pacjentki przywiezionej dziś przed południem. Stali tam i nie wiedzieli , co zrobić. Zawsze choć jeden z nich miał jakiś pomysł , tym razem jednak było inaczej. Pacjentka była w krytycznym stanie. Nie oddychała samodzielnie , była podłączona do kroplówki , a organizm odporny był na każdy lek , który podawano. Lekarze wyszli z sali z ponurymi minami. W pomieszczeniu pozostały trzy osoby - na łóżku obok pacjentki leżał chłopak z burzą brązowych loków na głowie , w kącie sali siedział blondyn z niebieskimi oczami oraz brunetka z zapuchniętą od płaczu buzią. W sali trwała cisza , słychać było tylko pikanie kardiografu. Tę ciszę przerwała brunetka.
Z perspektywy Nialla
-Ona nie odejdzie , prawda ? - szepnęła Faith spuszczając głowę.
Znałem odpowiedź , otworzyłem usta i spojrzałem na brunetkę. Jej oczy były zaczerwienione , na twarzy nie było ani grama makijażu , włosy były nie uczesane. Nie znałem zbyt dobrze Faith , ale zawsze kiedy się spotykaliśmy była idealnie umalowana i uczesana , a stroje miała od najlepszych projektantów. Dziś była ubrana w zwykłe dresy , wyglądała na załamaną. Wiedziałem , że zna się z Aną od pięciu lat. Złapałem ją za rękę i rzekłem:
-Nie odejdzie , obiecuję.
Brunetka oparła czoło o moje umięśnione ramię i zaczęła płakać. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie przeżyłem , więc nie wiedziałem co mam robić. Podniosłem ręce i przytuliłem ją. Gdy Faith płakała w moich ramionach doszła do mnie myśl , że nie jestem sam , że nie tylko ja cierpię. Wtuliłem twarz w jej włosy , wziąłem głęboki oddech i poczułem zapach wiśni. Przypomniał mi się dzień , w którym spotkałem Annę. Harry miał przyprowadzić do domu swoją nową dziewczynę. Liam , Louis oraz Zayn wpisywali w wyszukiwarce internetowej jej imię , by dowiedzieć się czy czasami nie jest jakąś supermodelką. Eleanor , Danielle i Perrie starały się sprawdzić czy Ana nie jest dla nich konkurencją , wypytując o nią Harrego , a ja byłem przekonany , że będzie to kolejna farbowana blondynka z toną makijażu na twarzy , jakie to miał zwyczaj przyprowadzać. Zadzwonił dzwonek. Wszyscy stanęli na równe nogi. Styles podszedł do drzwi i otworzył je. Stała w nich Anna. Wydawało mi się , że jestem w niebie i zobaczyłem anioła. Summers była całkowitym przeciwieństwem dotychczasowych partnerek Hazzy - jej włosy nie był farbowane , nie była prawie pomalowana i nie miała kusej sukienki , za to ubraną miała sukienkę ze skórki węża z Bershki , a do tego wysokie buty Stradivarius. Wyglądała przepięknie , nigdy nie widziałem piękniejszej dziewczyny. Eleanor , Perrie i Danielle zaczęły piszczeć i pobiegły przywitać się z Aną. Spojrzałem na Payne'a , Tomlinsona oraz Malika , wszyscy troje podnieśli brwi , byli pod wrażeniem , ale przecież mieli własne partnerki , które według nich były najładniejszymi kobietami świata. Kiedy Anna przywitała się z nami , poszliśmy na podwórko , gdzie czekał na nas piknik. Na zielonej trawie rozłożonych zostało pięć koców. Każdy usiadł na własnym. Zaczęliśmy jeść. Zayn z Perrie położyli się , by oglądać obłoki , Louis wraz z Eleanor miziali się , Liam z Danielle karmili się nawzajem , a Anna z Hazzą szeptali sobie coś do uszu. Czułem się jak idiota. Wstałem i wyszedłem czując na sobie wzrok wszystkich zebranych. Wziąłem gitarę z salonu i poszedłem do lasku niedaleko naszego domu. Zawsze udawałem się tam , gdy nie czułem się pewnie. Kiedy doszedłem , usiadłem na ławce i zacząłem zastanawiać się dlaczego nie mam dziewczyny. Czy nie jestem tak przystojny , jak reszta boybandu ? Czy nie jestem dość miły ? Staram się za każdym razem ustępować miejsca starszym panią w autobusach i otwierać drzwi przed dziewczynami. Może nie chodziło o to , może chodzi o to że nie jestem wart niczyjej miłości ? Byłem beznadziejny w porównaniu do innych chłopaków. Nigdy nie byłem sexowny jak Harry , zabawny niczym Lou , kochany jak Liam ani niegrzeczny jak Malik.
-Nie chciałam cię zdenerwować.
Uniosłem głowę. Stała nade mną jakaś białogłowa , nie mogłem stwierdzić ponieważ moje oczy był załzawione. Zamrugałem kilka razy. Była to Ana.
-Jak mnie znalazłaś ?
Blondynka usiadła na drugim brzegu ławki , zauważyłem że w dłoniach trzyma swoje buty. Blondynka uśmiechnęła się lekko. Jasne pasma jej włosów lśniły pięknie w słońcu.
-Kiedy wyszedłeś , poszłam za Tobą. Uznałam , że uraziłam cię czy coś. A musisz wiedzieć , że źle znoszę antypatię. Powiedz mi jeżeli cię irytuję , odejdę od Harrego , aby nie psuć ci nerwów. - powiedziała z pełną powagą.
-Nie , nie , to nie tak. - wykrztusiłem i zacząłem nerwowo się śmieć. Dobrze , iż nie było ze mną żadnego z chłopców , bo już by wiedzieli...nigdy nie śmiałem się jak tępak przy zwykłych dziewczynach czy fankach...
Summers ściągnęła brwi.
-Więc jak ?
Opowiedziałem Annie o wszystkim , co czułem. A ona podbudowała moją psychikę i tak oto staliśmy się przyjaciółmi. Po moim policzku spłynęła łza. Tyle jej zawdzięczałem , a ona tak po prostu umierała nie dostając nic w zamian. Moje serce zacisnęło się. Anna mogła już nigdy się nie obudzić.
-Czy Ana miała jakieś marzenia ? - usłyszałem swój głos.
Faith uniosła głowę , cała jej twarz była zapuchnięta od płaczu. Wydawało mi się to piękne , że potrafi okazywać swoje uczucia - by to zrobić też trzeba mieć odwagę.
-Tak , na drzwiach do garderoby powieszoną miała listę.
Wstałem i pociągnąłem brunetkę za rękę.
-Idziemy , pokażesz mi tę listę.
piątek, 26 października 2012
piątek, 19 października 2012
Rozdział 7 - "Chciałem ogrzać ją swoją miłością"
Powoli i mozolnie otworzyłam oczy. Za oknem padał śnieg , ulice zakryte były przez białą pierzynę sprawiając hecę dzieciakom , a kierowcom psując krew. Przeniosłam wzrok na śpiącego obok mnie Harrego. Cudownie by wyglądał z małymi śnieżynkami we włosach i z czerwonymi od mrozu policzkami. Odchyliłam lekko kołdrę i chciałam wstać , ale Harry złapał mnie w pasie.
-Nie wstawaj , zostań ze mną w łóżku.
-Nie , Harry muszę już iść. - powiedziałam , jednak on nie zareagował i pociągnął mnie tak mocno , że upadłam obok Niego.
-Już nigdy cię nie wypuszczę , nie uciekniesz mi. - szepnął loczek całując mnie lekko w czoło.
-Gdybym mogła - zostałabym , uwierz. Lecz niestety muszę iść. - odparłam , wyrywając się z jego objęć.
Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie , dochodziło w pół do jedenastej. Miałam około trzydziestu minut , by ubrać się wsiąść do autobusu i dojechać do domu. Chłopak jednak dalej trzymał mnie w objęciach , czułam że powoli zaczyna brakować mi sił. Mój mózg pracował na coraz słabszych obrotach. Po kilku minutach walki uwolniłam się z uścisku. Nie musiałam nawet patrzeć na zegar , by wiedzieć , że jest za późno.
Z perspektywy Harrego
Kiedy Anna wyrwała się z moich ramion zaczęła pospiesznie się ubierać. Jeszcze raz spojrzałem na jej piękną twarz i wydawało mi się , że jest dużo bledsza niż kilka minut temu. Zamknąłem oczy i opadłem na poduszki. Usłyszałem huk. Pospiesznie wstałem i zobaczyłem leżącą na podłodze Anę. Rzuciłem się w jej kierunku. Oddechy , które brała były bardzo płytkie. W mojej głowie pojawiło się milion pytań. Czy ona umiera ? Co mam robić ? Aż w końcu - czy to moja wina ? Wziąłem z etażerki telefon i wybrałem numer pogotowia.
-Pogotowie ratunkowe , słucham ?
-Proszę przyjechać do Smart Hyde Park Inn.
-Co się stało ?
-Moja dziewczyna zemdlała. Słabo oddycha , puls spada. Proszę przysłać karetkę. - szepnąłem przez łzy. Złapałem rękę Anny. Strasznie się bałem , że ją stracę. Bez niej nic nie miałoby sensu. O kim , miałbym myśleć śpiewając "Gotta Be You" na koncercie ? Komu miałbym wysyłać walentynkę w dzień zakochanych ? Moja łza spadła na klatkę piersiową Any.
-Czy pańska dziewczyna na coś choruje ?
-Tak , ma raka.
-Już wysyłam karetkę na miejsce. - powiedział lekarz i kazał mi robić sztuczne oddychanie. Nigdy tego nie robiłem i nie wiedziałem , czy się uda , ale musiałem uwierzyć. W tamtym momencie życie Anny zależało ode mnie , gdybym jej nie pomógł - straciłbym ją. Zrobiłem kilkanaście ucisków klatki piersiowej i wdech. Spojrzałem na klatkę piersiową , nie poruszała się. Traciłem nadzieję , a wtedy usłyszałem głos Any - "Możesz wszystko , musisz tylko uwierzyć we własne siły." Miałem miliony fanek , moja płyta rozchodziła się jak świeże bułeczki , a mój boyband był najpopularniejszy na świecie , ale czy umiałem sprawić , że serce zabije ? Wtedy do głowy przyszły mi kolejne słowa mojej partnerki : "Kiedy śpiewasz More Than This sprawiasz , iż moje serce zaczyna mocniej bić". Złapałem słoń blondynki i zacząłem śpiewać właśnie ten utwór. Słoń Anny była przerażająco zimna , chciałem ogrzać ją moją miłością , która była większa niż przestrzeń kosmiczna. Nagle do pokoju wpadli ratownicy medyczni z noszami. Położyli moją małą blondynkę na noszach i oddalili się , zabierając moją księżniczkę do "krainy czarów" , a ja stałem w drzwiach śpiewając ostatni wers piosenki.
-Nie wstawaj , zostań ze mną w łóżku.
-Nie , Harry muszę już iść. - powiedziałam , jednak on nie zareagował i pociągnął mnie tak mocno , że upadłam obok Niego.
-Już nigdy cię nie wypuszczę , nie uciekniesz mi. - szepnął loczek całując mnie lekko w czoło.
-Gdybym mogła - zostałabym , uwierz. Lecz niestety muszę iść. - odparłam , wyrywając się z jego objęć.
Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie , dochodziło w pół do jedenastej. Miałam około trzydziestu minut , by ubrać się wsiąść do autobusu i dojechać do domu. Chłopak jednak dalej trzymał mnie w objęciach , czułam że powoli zaczyna brakować mi sił. Mój mózg pracował na coraz słabszych obrotach. Po kilku minutach walki uwolniłam się z uścisku. Nie musiałam nawet patrzeć na zegar , by wiedzieć , że jest za późno.
Z perspektywy Harrego
Kiedy Anna wyrwała się z moich ramion zaczęła pospiesznie się ubierać. Jeszcze raz spojrzałem na jej piękną twarz i wydawało mi się , że jest dużo bledsza niż kilka minut temu. Zamknąłem oczy i opadłem na poduszki. Usłyszałem huk. Pospiesznie wstałem i zobaczyłem leżącą na podłodze Anę. Rzuciłem się w jej kierunku. Oddechy , które brała były bardzo płytkie. W mojej głowie pojawiło się milion pytań. Czy ona umiera ? Co mam robić ? Aż w końcu - czy to moja wina ? Wziąłem z etażerki telefon i wybrałem numer pogotowia.
-Pogotowie ratunkowe , słucham ?
-Proszę przyjechać do Smart Hyde Park Inn.
-Co się stało ?
-Moja dziewczyna zemdlała. Słabo oddycha , puls spada. Proszę przysłać karetkę. - szepnąłem przez łzy. Złapałem rękę Anny. Strasznie się bałem , że ją stracę. Bez niej nic nie miałoby sensu. O kim , miałbym myśleć śpiewając "Gotta Be You" na koncercie ? Komu miałbym wysyłać walentynkę w dzień zakochanych ? Moja łza spadła na klatkę piersiową Any.
-Czy pańska dziewczyna na coś choruje ?
-Tak , ma raka.
-Już wysyłam karetkę na miejsce. - powiedział lekarz i kazał mi robić sztuczne oddychanie. Nigdy tego nie robiłem i nie wiedziałem , czy się uda , ale musiałem uwierzyć. W tamtym momencie życie Anny zależało ode mnie , gdybym jej nie pomógł - straciłbym ją. Zrobiłem kilkanaście ucisków klatki piersiowej i wdech. Spojrzałem na klatkę piersiową , nie poruszała się. Traciłem nadzieję , a wtedy usłyszałem głos Any - "Możesz wszystko , musisz tylko uwierzyć we własne siły." Miałem miliony fanek , moja płyta rozchodziła się jak świeże bułeczki , a mój boyband był najpopularniejszy na świecie , ale czy umiałem sprawić , że serce zabije ? Wtedy do głowy przyszły mi kolejne słowa mojej partnerki : "Kiedy śpiewasz More Than This sprawiasz , iż moje serce zaczyna mocniej bić". Złapałem słoń blondynki i zacząłem śpiewać właśnie ten utwór. Słoń Anny była przerażająco zimna , chciałem ogrzać ją moją miłością , która była większa niż przestrzeń kosmiczna. Nagle do pokoju wpadli ratownicy medyczni z noszami. Położyli moją małą blondynkę na noszach i oddalili się , zabierając moją księżniczkę do "krainy czarów" , a ja stałem w drzwiach śpiewając ostatni wers piosenki.
***
Jest to chyba mój ulubiony rozdział , nie mam pojęcia dlaczego. Mam nadzieję , że wam spodoba się tak samo jak mi. Ostatnio dużo piszę i obiecuję wam , że będę dodawać. Postanowiłam , że rozdziały pojawiać się będą pod koniec tygodnia. Więc ... do następnego piątku !
xoxo Devonne.
sobota, 13 października 2012
Rozdział 6 - "Miłość mnie uratuje"
Wybiegłam z domu , na zewnątrz zrobiło się ciemno , temperatura była bliska zera. Ruszyłam w stronę rzeki. Z kieszeni płaszcza wyjęłam telefon i włączyłam jedną z najpiękniejszych piosenek , które kiedykolwiek powstały "For The Love Of Daugther". Czułam się strasznie upokorzona. Nigdy nikt tak mnie nie potraktował. Powoli dochodziłam do deptaku obok Tamizy. Stanęłam. Ktoś siedział na jednej z ławek. Podeszłam bliżej i usiadłam obok nieznajomego. Wiem , że to dziwne , ale nie chciałam być sama , nawet jeśli przyszłam tu właśnie po to.
-Czy pani też boi się jutra ? - usłyszałam zachrypnięty głos nieznajomego.
-Czasami. - odparłam. Pewnie w normalnych okolicznościach uznałabym rozmowę z nieznajomym za obłęd. Jednak wtedy miałam potrzebę , by z kimś porozmawiać. - Nie ma pan czasem wrażenia , że wszystko jest przeciw panu ?
-Hm...tak. Tak się czuję , a to z powodu jednej dziewczyny.
-Czy...
Nie dokończyłam zdania , gdyż mój towarzysz wszedł mi w słowo.
-Nigdy raczej nie traktowałem dziewczyn poważnie. Były dla mnie tylko rozrywką i odskocznią od rzeczywistości. Ona też miała być tylko odskocznią , ale.. z każdym dniem coraz bardziej się w niej zakochiwałem , odkrywałem dzięki niej wszystkie rzeczy na nowo. Jej uśmiech sprawiał , że mój dzień stawał się lepszy. Wkrótce to ona stała się całym moim życiem , wszystko inne zeszło na drugi plan. Każdy dzień bez niej wydawał mi się stracony. - przerwał. Chłopak zgarbił się i zaczął wyłamywać sobie palce. - Niedawno odeszła ode mnie , a za niedługo ma odejść z tego świata. Do cholery , dlaczego ona ?! Przecież nic nie zrobiła , nie jest złym człowiekiem , wręcz przeciwnie jest najszlachetniejszą osobą jaką poznałem.
Nagle do mojego mózgu dotarła pewna myśl. Ta historia , którą opowiadał chłopak była podobna do tej , która przytrafiła się mnie i Harremu. Do oczu napłynęły mi łzy , czy aż tak bardzo mu na mnie zależało ?
-Harry ? - zapytałam cicho.
Chciałam , aby chłopak zaprzeczył. Jeżeli okazałoby się , że to on...
-Anna ?
Wybuchnęłam płaczem. Czułam się strasznie. Ogarnął mnie paniczny strach. Zraniłam go , ale on niczym nie zasłużył. Harry objął mnie. Nie mogłam się opanować.
-Ana , cicho.. wszystko się ułoży , zobaczysz.
Wtedy właśnie chciałam w to uwierzyć , że nasza miłość mnie uratuje.
-Czy pani też boi się jutra ? - usłyszałam zachrypnięty głos nieznajomego.
-Czasami. - odparłam. Pewnie w normalnych okolicznościach uznałabym rozmowę z nieznajomym za obłęd. Jednak wtedy miałam potrzebę , by z kimś porozmawiać. - Nie ma pan czasem wrażenia , że wszystko jest przeciw panu ?
-Hm...tak. Tak się czuję , a to z powodu jednej dziewczyny.
-Czy...
Nie dokończyłam zdania , gdyż mój towarzysz wszedł mi w słowo.
-Nigdy raczej nie traktowałem dziewczyn poważnie. Były dla mnie tylko rozrywką i odskocznią od rzeczywistości. Ona też miała być tylko odskocznią , ale.. z każdym dniem coraz bardziej się w niej zakochiwałem , odkrywałem dzięki niej wszystkie rzeczy na nowo. Jej uśmiech sprawiał , że mój dzień stawał się lepszy. Wkrótce to ona stała się całym moim życiem , wszystko inne zeszło na drugi plan. Każdy dzień bez niej wydawał mi się stracony. - przerwał. Chłopak zgarbił się i zaczął wyłamywać sobie palce. - Niedawno odeszła ode mnie , a za niedługo ma odejść z tego świata. Do cholery , dlaczego ona ?! Przecież nic nie zrobiła , nie jest złym człowiekiem , wręcz przeciwnie jest najszlachetniejszą osobą jaką poznałem.
Nagle do mojego mózgu dotarła pewna myśl. Ta historia , którą opowiadał chłopak była podobna do tej , która przytrafiła się mnie i Harremu. Do oczu napłynęły mi łzy , czy aż tak bardzo mu na mnie zależało ?
-Harry ? - zapytałam cicho.
Chciałam , aby chłopak zaprzeczył. Jeżeli okazałoby się , że to on...
-Anna ?
Wybuchnęłam płaczem. Czułam się strasznie. Ogarnął mnie paniczny strach. Zraniłam go , ale on niczym nie zasłużył. Harry objął mnie. Nie mogłam się opanować.
-Ana , cicho.. wszystko się ułoży , zobaczysz.
Wtedy właśnie chciałam w to uwierzyć , że nasza miłość mnie uratuje.
***
Cześć kochani , ter kilka słów ode mnie. Wiem , że dawno nic nie dodawałam , niestety jest to moja wada - niesystematyczność. Nie miałam też ostatnio internetu i humoru do napisania i dodania czegoś nowego. Mam nadzieję , że rozdział się spodobał i skomentujecie. A ! I jeśli moglibyście zostawcie mi swoje nr gg w komentarzach lub nazwy na twitterze.
xoxo Devonne
Subskrybuj:
Posty (Atom)