sobota, 17 listopada 2012

Złe wieści

Niestety kochani , nie mogę dodać dziś nowego rozdziału gdyż gdzieś zapodziałam zeszyt z opowiadaniem. Przepraszam... w najbliższym czasie postaram się go odszukać i coś dodać.
                                                                                                         xoxo Devonne

sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 10 - "Chciał ją , lecz nie mógł jej mieć"

Do sali szpitalnej z impetem wpadła dwójka młodych ludzi. W sali był też chłopak z brązowymi , kręconymi włosami , otoczony mnóstwem balonów i kwiatów. Młodzieniec trzymał za rękę drobną blondynkę leżącą w łóżku i podłączoną do wielu przyrządów. Chwilę przed przyjściem blondyna i jego towarzyszki byli tu lekarze. Żaden z nich nie miał dobrych wieści. Powiedzieli mu , że jego ukochana może już się nie obudzić. Chłopak postanowił , że nigdy nie opuści tej sali. W internecie szumiało od plotek na temat Anny , jeden portal pisał , że Anna jest w szpitalu z powodu przedawkowania leków , a inny iż blondynka jest w ciąży. Loczek nie mógł pojąć , dlaczego tabloidy uwzięły się na jego dziewczynę. Wiedział , że gdyby się obudziła i przeczytała nieprawdziwy artykuł o sobie , rozpłakałaby się. Kilka miesięcy temu Ana natrafiła w gazecie na artykuł ukazujący w złym świetle jej partnera. Płakała prawie przez pół dnia. Nie mogła zrozumieć , jak można tak łgać tylko po to , by zdobyć pieniądze. Według niej ludzie tacy powinni być sądzeni za fałszerstwo. Teraz Harry rozumiał , dlaczego Anna płakała. Ktoś przeczytał ten artykuł i mógł w to uwierzyć. Loczek nie mógł sobie przypomnieć , po co chciał zostać sławny. Pieniądze , tłumy fanek , blask fleszy. Teraz to wszystko wydawało się zbędnym bagażem na jego plecach.
-Harry. - odezwał się blondyn dotykając jego ramienia.
Brunet nie odwrócił się , jego wzrok cały czas spoczywał na Annie. Loczek nie chciał odwrócić wzroku , by czasami nie przeoczyć wybudzenia blondynki.
-Stary , mamy tu listę marzeń Any. Myślę , że powinieneś ją zobaczyć.
Styles wyrwał różowy papier z rąk Nialla i przeleciał go wzrokiem. Jego oczy zatrzymały się na dłuższą chwilę przy punkcie 9. Wziąć ślub z Harrym. Loczek tak naprawdę nie myślał o ślubie , był za młody , za głupi. Jednak zdał sobie sprawę z tego , że Ana jest tą dziewczyną , z którą chciałby spędzić resztę życia. Nie chciał nikogo innego. Chciał ją , lecz nie mógł jej mieć. Brunet ukrył twarz w dłoniach i zaczął płakać. Stojący nad nim Niall i Faith nie wiedzieli , co począć. Sami byli równie bezsilni jak on. Faith poczuła ukłucie w sercu. Ona także nie miała pojęcia jak poradzi sobie bez Anny. Sytuacja w domu była ciężka , tata codziennie przyprowadzał nową dziewczynę , jej matka nie miała o niczym pojęcia , gdyż przebywała w Ośrodku Leczenia Psychiatrycznego. W szkole nikt specjalnie za nią nie przepadał , trzymała się wyłącznie z Anną. Dziewczyna wyszła z sali , a z jej oczu popłynęły łzy. Horan nie czuł nic , był pusty. Summers nie była jego dziewczyną , choć jak sobie uświadomił - kochał ją , lecz ona kochała Harrego , a Harry był dla niego jak brat. Niall nie miał już siły płakać. Usiadł na krześle pod oknem i zaczął rozmyślać o przyszłości. Kim będzie za 10 lat ? Czy nadal będzie na szczycie , a pieniądze będą same wpływać na jego konto ? Gdyby wszyscy zapomnieli o One Direction , on zostałby bez pracy. Nie skończył nawet szkoły , wtedy pracowałby  za minimalną płacę. Czy będzie miał dzieci ? Ana zawsze wspominała , że chciałaby mieć gromadkę słodkich pociech. Horan uśmiechnął się na myśl o kilku dzieciakach z burzą miodowych loczków na głowach i bladoniebieskich oczach. Anna uwielbiała dzieci , z chęcią chodziła czytać do przedszkoli. On natomiast wolał imprezować niż odwiedzać szpitale. Nigdy nie wspomagał finansowo fundacji na rzecz chorych dzieci. Wolał , by pieniądze zostały na koncie i aby mógł je wydać na nową gitarę lub zegarek. Wszyscy dookoła mówili mu , że jest dobry , ale on wcale nie był dobry , dobra była Ana lecz jej nikt nie doceniał. Blondyn wyjął telefon z kieszeni i napisał na Twitterze:
Naprawdę nie rozumiem , dlaczego niewinny człowiek jest obsmarowywany. Mam was dość ! Po co ja pchałem się do tego chorego świata...
Niall wiedział , że ta wiadomość wywoła burzę , ale nie obchodziło go to , gdyż chłopak postanowił , że chce być dobrym człowiekiem.

piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 9 - "Nie mogę pogodzić się z tym , że wkrótce będę musiała kogoś zranić"

Z impetem otworzyłem drzwi do pokoju Anny. Jej pokój wyglądał jak pokój zwyczajnej nastolatki. Na etażerkach przy łóżku leżały otwarte książki , na toaletce roiło się od mnóstwa kosmetyków , a na komodzie stały zdjęcia. Faith weszła do środka i ruszyła w stronę garderoby. Powoli postawiłem jeden krok w pokoju , pachniało tam ulubionymi perfumami Any. Wciągnąłem jeszcze trochę zapachu Summers w płuca. Moje oczy zaszły łzami , kolana zaczęły się trząść. Usiadłem na łóżku , by się nie przewrócić. Dlaczego Bóg chciał zabrać Annę ? Dlaczego wybrał osobę godną miana świętej ? Zacisnąłem pięści i uderzyłem nimi o pościel. Jedna z nich uderzyła o coś twardego. W miejscu , gdzie walnąłem pięścią leżał czarny notatnik ze skóry. Podniosłem go i przewertowałem parę kartek.

13.02.2013
Jestem dorosła , ale czuję się jak małe dziecko. Dziecko , które nie ma pojęcia co dzieje się dookoła. Kilka dni temu dowiedziałam się , że jestem chora. Pogodziłam się z tym , ale nie mogę pogodzić się z tym , że wkrótce będę musiała kogoś zranić. I będzie to osoba , która na to nie zasługuje. Harry - tak ma na imię chłopak , który jest największym szczęściem , jakie mnie w życiu spotkało. Patrzę właśnie na jego zdjęcie i ogarnia mnie poczucie winy i smutek. Skoro tak bardzo go kocham , dlaczego muszę z nim zerwać ? Gdyż nie chcę , by patrzał jak powoli odchodzę pozostając tylko cieniem człowieka. Chciałabym , aby zapamiętał mnie jako drobną blondynkę z ogromnym uśmiechem.

-Znalazłam ! - zawołała Faith idąc w moim kierunku z pudroworóżową kartką. Szybko wyrwałem kartkę z pamiętnika i wsadziłem ją do kieszeni bluzy. Brunetka przysiadła obok mnie i spojrzała mi głęboko w oczy. Zauważyłem w nich troskę i miłość. Faith i Ana znały się od ponad trzech lat. Summers kiedyś , gdy rozmawialiśmy o przyjaźni opowiedziała mi jak poznała Faith.
-Był pierwszy dzień szkoły , jak zwykle nie zdążyłam na czas , bo tata nie mógł ruszyć się z domu bez idealnie ułożonych włosów. Wpadłam do sali jako ostatnia. Przeprosiłam panią von Blanc za spóźnienie i przemierzyłam wzrokiem całą klasę w poszukiwaniu miejsca. Wolne krzesło znajdowało się jedynie obok brunetki z niesfornymi lokami ubraną w za duży szary sweter i boyfriendy. Ruszyłam w jej kierunku , a oczy całej klasy były skierowane na mnie. Usiadłam , przewiesiłam torbę przez oparcie krzesła i podałam jej rękę. Ona jakby zdziwiona tym gestem uśmiechnęła się lekko i podała mi swoje imię. Bardzo zaciekawiło mnie , dlaczego rodzice dali jej na imię Faith*. Zaczęłyśmy rozmowę , lecz nasza wychowawczyni uciszyła nas. Umówiłyśmy się na kawę po szkole. I od tej pory jesteśmy przyjaciółkami.
-Niall , wszystko w porządku ? - usłyszałem głos Faith. Mrugnąłem i wróciłem do rzeczywistego świata. Byłem w pokoju Any z Faith. - Mam tę listę , po którą przyjechaliśmy.
Brunetka pomachała mi przed oczyma różową kartką i uśmiechnęła się delikatnie. Wziąłem listę i zacząłem czytać.
1. Dostać się na Oxford
2. Polecieć na Jamajkę
3. Wziąć udział w konkursie jedzenia hamburgerów na czas.
4. Wystawić własną kolekcję na New York Fashion Week.
5. Wskoczyć nago do basenu.
6. Zbić ulubiony wazon mamy.
7. Mieć kota.
8. Powiedzieć Harremu , jak bardzo go kocham.
9. Wziąć ślub z Harrym.
10. Uszczęśliwić , choć jedną osobę na świecie. 
WOW. Niektóre z tych rzeczy , w ogóle nie pasowały do Anny. Summers zawsze wydawała mi się prostolinijna , grzeczna i szykowna. W szkole nie miała ani jednej opuszczonej godziny , jej ciuchy nie był nigdy wygniecione , a język zawsze poprawny. Jednak nie te najbardziej pokręcone rzeczy mnie zdziwiły... najbardziej zdziwił mnie punkt 10. Czyżby Ana nie wiedziała , że uszczęśliwia wszystkich dookoła ? Zabolało mnie to. Nigdy jej tego nie powiedziałem , a teraz ona umierała ... z myślą , że nikogo nie uszczęśliwiła. Złapałem Faith za rękę i mruknąłem:
-Jedziemy do szpitala.

*Faith (ang.) - wiara

piątek, 26 października 2012

Rozdział 8 - "Nie tylko ja cierpię"

W szpitalu świętego Tomasza codziennie rozgrywały się ludzkie dramaty i szczęścia. W placówce pracowały pielęgniarki , które czuwały nad pacjentami niemal jak anioły oraz lekarze , którzy byli cudotwórcami. Większość z nich stała właśnie przed łóżkiem pacjentki przywiezionej dziś przed południem. Stali tam i nie wiedzieli , co zrobić. Zawsze choć jeden z nich miał jakiś pomysł , tym razem jednak było inaczej. Pacjentka była w krytycznym stanie. Nie oddychała samodzielnie , była podłączona do kroplówki , a organizm odporny był na każdy lek , który podawano. Lekarze wyszli z sali z ponurymi minami. W pomieszczeniu pozostały trzy osoby  - na łóżku obok pacjentki leżał chłopak z burzą brązowych loków na głowie , w kącie sali siedział blondyn z niebieskimi oczami oraz brunetka z zapuchniętą od płaczu buzią. W sali trwała cisza , słychać było tylko pikanie kardiografu. Tę ciszę przerwała brunetka.
Z perspektywy Nialla
-Ona nie odejdzie , prawda ? - szepnęła Faith spuszczając głowę.
Znałem odpowiedź , otworzyłem usta i spojrzałem na brunetkę. Jej oczy były zaczerwienione , na twarzy nie było ani grama makijażu , włosy były nie uczesane. Nie znałem zbyt dobrze Faith , ale zawsze kiedy się spotykaliśmy była idealnie umalowana i uczesana , a stroje miała od najlepszych projektantów. Dziś była ubrana w zwykłe dresy , wyglądała na załamaną. Wiedziałem , że zna się z Aną od pięciu lat. Złapałem ją za rękę i rzekłem:
-Nie odejdzie , obiecuję.
Brunetka oparła czoło o moje umięśnione ramię i zaczęła płakać. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie przeżyłem , więc nie wiedziałem co mam robić. Podniosłem ręce i przytuliłem ją. Gdy Faith płakała w moich ramionach doszła do mnie myśl , że nie jestem sam , że nie tylko ja cierpię. Wtuliłem twarz w jej włosy , wziąłem głęboki oddech i poczułem zapach wiśni. Przypomniał mi się dzień , w którym spotkałem Annę. Harry miał przyprowadzić do domu swoją nową dziewczynę. Liam , Louis oraz Zayn wpisywali w wyszukiwarce internetowej jej imię , by dowiedzieć się czy czasami nie jest jakąś supermodelką. Eleanor , Danielle i Perrie starały się sprawdzić czy Ana nie jest dla nich konkurencją , wypytując o nią Harrego , a ja byłem przekonany , że będzie to kolejna farbowana blondynka z toną makijażu na twarzy , jakie to miał zwyczaj przyprowadzać. Zadzwonił dzwonek. Wszyscy stanęli na równe nogi. Styles podszedł do drzwi i otworzył je. Stała w nich Anna. Wydawało mi się , że jestem w niebie i zobaczyłem anioła. Summers była całkowitym przeciwieństwem dotychczasowych partnerek Hazzy - jej włosy nie był farbowane , nie była prawie pomalowana i nie miała kusej sukienki , za to ubraną miała sukienkę ze skórki węża z Bershki , a do tego wysokie buty Stradivarius. Wyglądała przepięknie , nigdy nie widziałem piękniejszej dziewczyny. Eleanor , Perrie i Danielle zaczęły piszczeć i pobiegły przywitać się z Aną. Spojrzałem na Payne'a , Tomlinsona oraz Malika , wszyscy troje podnieśli brwi , byli pod wrażeniem , ale przecież mieli własne partnerki , które według nich były najładniejszymi kobietami świata. Kiedy Anna przywitała się z nami , poszliśmy na podwórko , gdzie czekał na nas piknik. Na zielonej trawie rozłożonych zostało pięć koców. Każdy usiadł na własnym. Zaczęliśmy jeść. Zayn z Perrie położyli się , by oglądać obłoki , Louis wraz z Eleanor miziali się , Liam z Danielle karmili się nawzajem , a Anna z Hazzą szeptali sobie coś do uszu. Czułem się jak idiota. Wstałem i wyszedłem czując na sobie wzrok wszystkich zebranych. Wziąłem gitarę z salonu i poszedłem do lasku niedaleko naszego domu. Zawsze udawałem się tam , gdy nie czułem się pewnie. Kiedy doszedłem , usiadłem na ławce i zacząłem zastanawiać się dlaczego nie mam dziewczyny. Czy nie jestem tak przystojny , jak reszta boybandu ? Czy nie jestem dość miły ? Staram się za każdym razem ustępować miejsca starszym panią w autobusach i otwierać drzwi przed dziewczynami. Może nie chodziło o to , może chodzi o to że nie jestem wart niczyjej miłości ? Byłem beznadziejny w porównaniu do innych chłopaków. Nigdy nie byłem sexowny jak Harry , zabawny niczym Lou , kochany jak Liam ani niegrzeczny jak Malik.
-Nie chciałam cię zdenerwować.
Uniosłem głowę. Stała nade mną jakaś białogłowa , nie mogłem stwierdzić ponieważ moje oczy był załzawione. Zamrugałem kilka razy. Była to Ana.
-Jak mnie znalazłaś ?
Blondynka usiadła na drugim brzegu ławki , zauważyłem że w dłoniach trzyma swoje buty. Blondynka uśmiechnęła się lekko. Jasne pasma jej włosów lśniły pięknie w słońcu.
-Kiedy wyszedłeś , poszłam za Tobą. Uznałam , że uraziłam cię czy coś. A musisz wiedzieć , że źle znoszę antypatię. Powiedz mi jeżeli cię irytuję , odejdę od Harrego , aby nie psuć ci nerwów. - powiedziała z pełną powagą.
-Nie , nie , to nie tak. - wykrztusiłem i zacząłem nerwowo się śmieć. Dobrze , iż nie było ze mną żadnego z chłopców , bo już by wiedzieli...nigdy nie śmiałem się jak tępak przy zwykłych dziewczynach czy fankach...
Summers ściągnęła brwi.
-Więc jak ?
Opowiedziałem Annie o wszystkim , co czułem. A ona podbudowała moją psychikę i tak oto staliśmy się przyjaciółmi. Po moim policzku spłynęła łza. Tyle jej zawdzięczałem , a ona tak po prostu umierała nie dostając nic w zamian. Moje serce zacisnęło się. Anna mogła już nigdy się nie obudzić.
-Czy Ana miała jakieś marzenia ? - usłyszałem swój głos.
Faith uniosła głowę , cała jej twarz była zapuchnięta od płaczu. Wydawało mi się to piękne , że potrafi okazywać swoje uczucia - by to zrobić też trzeba mieć odwagę.
-Tak , na drzwiach do garderoby powieszoną miała listę.
Wstałem i pociągnąłem brunetkę za rękę.
-Idziemy , pokażesz mi tę listę.

piątek, 19 października 2012

Rozdział 7 - "Chciałem ogrzać ją swoją miłością"

Powoli i mozolnie otworzyłam oczy. Za oknem padał śnieg , ulice zakryte były przez białą pierzynę sprawiając hecę dzieciakom , a kierowcom psując krew. Przeniosłam wzrok na śpiącego obok mnie Harrego. Cudownie by wyglądał z małymi śnieżynkami we włosach i z czerwonymi od mrozu policzkami. Odchyliłam lekko kołdrę i chciałam wstać , ale Harry złapał mnie w pasie.
-Nie wstawaj , zostań ze mną w łóżku.
-Nie , Harry muszę już iść. - powiedziałam , jednak on nie zareagował i pociągnął mnie tak mocno , że upadłam obok Niego.
-Już nigdy cię nie wypuszczę , nie uciekniesz mi. - szepnął loczek całując mnie lekko w czoło.
-Gdybym mogła - zostałabym , uwierz. Lecz niestety muszę iść. - odparłam , wyrywając się z jego objęć.
Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie , dochodziło w pół do jedenastej. Miałam około trzydziestu minut , by ubrać się wsiąść do autobusu i dojechać do domu. Chłopak jednak dalej trzymał mnie w objęciach , czułam że powoli zaczyna brakować mi sił. Mój mózg pracował na coraz słabszych obrotach. Po kilku minutach walki uwolniłam się z uścisku. Nie musiałam nawet patrzeć na zegar , by wiedzieć , że jest za późno.
Z perspektywy Harrego
Kiedy Anna wyrwała się z moich ramion zaczęła pospiesznie się ubierać. Jeszcze raz spojrzałem na jej piękną twarz i wydawało mi się , że jest dużo bledsza niż kilka minut temu. Zamknąłem oczy i opadłem na poduszki. Usłyszałem huk. Pospiesznie wstałem i zobaczyłem leżącą na podłodze Anę. Rzuciłem się w jej kierunku. Oddechy , które brała były bardzo płytkie. W mojej głowie pojawiło się milion pytań. Czy ona umiera ? Co mam robić ? Aż w końcu - czy to moja wina ? Wziąłem z etażerki telefon i wybrałem numer pogotowia.
-Pogotowie ratunkowe , słucham ?
-Proszę przyjechać do Smart Hyde Park Inn.
-Co się stało ?
-Moja dziewczyna zemdlała. Słabo oddycha , puls spada. Proszę przysłać karetkę. - szepnąłem przez łzy. Złapałem rękę Anny. Strasznie się bałem , że ją stracę. Bez niej nic nie miałoby sensu. O kim , miałbym myśleć śpiewając "Gotta Be You" na koncercie ? Komu miałbym wysyłać walentynkę w dzień zakochanych ? Moja łza spadła na klatkę piersiową Any.
-Czy pańska dziewczyna na coś choruje ?
-Tak , ma raka.
-Już wysyłam karetkę na miejsce. - powiedział lekarz i kazał mi robić sztuczne oddychanie. Nigdy tego nie robiłem i nie wiedziałem , czy się uda , ale musiałem uwierzyć. W tamtym momencie życie Anny zależało ode mnie , gdybym jej nie pomógł - straciłbym ją. Zrobiłem kilkanaście ucisków klatki piersiowej i wdech. Spojrzałem na klatkę piersiową , nie poruszała się. Traciłem nadzieję , a wtedy usłyszałem głos Any - "Możesz wszystko , musisz tylko uwierzyć we własne siły." Miałem miliony fanek , moja płyta rozchodziła się jak świeże bułeczki , a mój boyband był najpopularniejszy na świecie , ale czy umiałem sprawić , że serce zabije ? Wtedy do głowy przyszły mi kolejne słowa mojej partnerki : "Kiedy śpiewasz More Than This sprawiasz , iż moje serce zaczyna mocniej bić". Złapałem słoń blondynki i zacząłem śpiewać właśnie ten utwór. Słoń Anny była przerażająco zimna , chciałem ogrzać ją moją miłością , która była większa niż przestrzeń kosmiczna. Nagle do pokoju wpadli ratownicy medyczni z noszami. Położyli moją małą blondynkę na noszach i oddalili się , zabierając moją księżniczkę do "krainy czarów" , a ja stałem w drzwiach śpiewając ostatni wers piosenki.
***
Jest to chyba mój ulubiony rozdział , nie mam pojęcia dlaczego. Mam nadzieję , że wam spodoba się tak samo jak mi. Ostatnio dużo piszę i obiecuję wam , że będę dodawać. Postanowiłam , że rozdziały pojawiać się będą pod koniec tygodnia. Więc ... do następnego piątku !
xoxo Devonne.

sobota, 13 października 2012

Rozdział 6 - "Miłość mnie uratuje"

Wybiegłam z domu , na zewnątrz zrobiło się ciemno , temperatura była bliska zera. Ruszyłam w stronę rzeki. Z kieszeni płaszcza wyjęłam telefon i włączyłam jedną z najpiękniejszych piosenek , które kiedykolwiek powstały "For The Love Of Daugther". Czułam się strasznie upokorzona. Nigdy nikt tak mnie nie potraktował. Powoli dochodziłam do deptaku obok Tamizy. Stanęłam. Ktoś siedział na jednej z ławek. Podeszłam bliżej i usiadłam obok nieznajomego. Wiem , że to dziwne , ale nie chciałam być sama , nawet jeśli przyszłam tu właśnie po to.
-Czy pani też boi się jutra ? - usłyszałam zachrypnięty głos nieznajomego.
-Czasami. - odparłam. Pewnie w normalnych okolicznościach uznałabym rozmowę z nieznajomym za obłęd. Jednak wtedy miałam potrzebę , by z kimś porozmawiać. - Nie ma pan czasem wrażenia , że wszystko jest przeciw panu ?
-Hm...tak. Tak się czuję , a to z powodu jednej dziewczyny.
-Czy...
Nie dokończyłam zdania , gdyż mój towarzysz wszedł mi w słowo.
-Nigdy raczej nie traktowałem dziewczyn poważnie. Były dla mnie tylko rozrywką i odskocznią od rzeczywistości. Ona też miała być tylko odskocznią , ale.. z każdym dniem coraz bardziej się w niej zakochiwałem , odkrywałem dzięki niej wszystkie rzeczy na nowo. Jej uśmiech sprawiał , że mój dzień stawał się lepszy. Wkrótce to ona stała się całym moim życiem , wszystko inne zeszło na drugi plan. Każdy dzień bez niej wydawał mi się stracony. - przerwał. Chłopak zgarbił się i zaczął wyłamywać sobie palce. - Niedawno odeszła ode mnie , a za niedługo ma odejść z tego świata. Do cholery , dlaczego ona ?! Przecież nic nie zrobiła , nie jest złym człowiekiem , wręcz przeciwnie jest najszlachetniejszą osobą jaką poznałem.
Nagle do mojego mózgu dotarła pewna myśl. Ta historia , którą opowiadał chłopak była podobna do tej , która przytrafiła się mnie i Harremu. Do oczu napłynęły mi łzy , czy aż tak bardzo mu na mnie zależało ?
-Harry ? - zapytałam cicho.
Chciałam , aby chłopak zaprzeczył. Jeżeli okazałoby się , że to on...
-Anna ?
Wybuchnęłam płaczem. Czułam się strasznie. Ogarnął mnie paniczny strach. Zraniłam go , ale on niczym nie zasłużył. Harry objął mnie. Nie mogłam się opanować.
-Ana , cicho.. wszystko się ułoży , zobaczysz.
Wtedy właśnie chciałam w to uwierzyć , że nasza miłość mnie uratuje.
***
Cześć kochani , ter kilka słów ode mnie. Wiem , że dawno nic nie dodawałam , niestety jest to moja wada - niesystematyczność. Nie miałam też ostatnio internetu i humoru do napisania i dodania czegoś nowego. Mam nadzieję , że rozdział się spodobał i skomentujecie. A ! I jeśli moglibyście zostawcie mi swoje nr gg w komentarzach lub nazwy na twitterze.
xoxo Devonne

wtorek, 4 września 2012

Rozdział 5 - "Zawsze będę"

Na moście nad Tamizą stały dwie dziewczyny. Były kompletnie same , przez most nie przejeżdżał żaden samochód , nikt też tamtędy nie przechodził. Szare chmury zwiastowały deszcz , który był w Londynie niemal codziennym gościem. Wiatr zahuczał rozwiewając włosy obu dziewczynom. Stały w ciszy , wpatrując się w płynący potok. Fale stawały się coraz większe , jakby okazując emocje jednej z dziewcząt. Coraz bardziej docierała do niej prawda , a również mocno powiązana z tym bezsilność. Z nieba spadły pierwsze krople.
-Tylko nie płacz. - rzuciła blondynka , pocierając ramię drugiej.
-Ana , jak mam to zrobić kiedy dowiaduję się , że za kilka miesięcy Ciebie już nie będzie ?
Przy ostatnich słowach załamał się jej głos. Brunetka zgięła się w pół i zaczęła łkać. Rozpłynął się jej cały makijaż , lecz nie dbałą o to. Chciała po prostu pokazać światu i Bogu jak bardzo ją skrzywdził. Blondynka kucnęła obok , wzięła kosmyk brązowych włosów odsłaniając fragment twarzy przyjaciółki i uśmiechnęła się ukazując srebrny aparat.
-Dlaczego ma mnie nie być ? Ja zawsze będę , być może nie w postaci człowieka. Może będę małym kotkiem , który będzie codziennie czekał na nowego pana w schronisku , w którym pracujesz ? Lub będę podmuchem wiatru , który rozproszy twoje włosy i strasznie cię tym zdenerwuje.
-Być może , ale wiem że jesteś moim aniołem.
***
Z perspektywy Anny
Powoli wchodząc po schodach rozmyślałam o całym swoim życiu. Nigdy niczego mi nie brakowało. Miałam cudowne dzieciństwo pełne przygód , odwiedziłam prawie każde państwo świata , poznałam ważnych ludzi polityki. Podróże i nauka zapełniały cały mój czas wolny , ale nie przeszkadzało mi to. Po prostu żyłam w innym świecie niż wszystkie dzieciaki w moim wieku. Rodzice nie zawsze mieli dla mnie czas , byli wiecznie zajęci pracą , więc opiekowały się mną nianie. Kiedyś myślałam , że każdy dzieciak musiał uczyć się po szkole po parę godzin. Moje poglądy zmienił dopiero Harry opowiadając , że codziennie po szkole biegał z kolegami bawiąc się w policjantów i złodziei. Nacisnęłam klamkę i weszłam do domu. Zdjęłam płaszcz oraz szal i udałam się w kierunku salonu. Widok osoby , którą zobaczyły moje oczy wbił mnie w podłogę . NA starym skórzanym fotelu idealnie wyprostowana z zamkniętymi oczami siedziała moja matka. Już na sam jej widok ogarnęły mnie wyrzuty sumienia. Moje włosy nie był uczesane , ubrania nie był klasyczne i eleganckie , a w uszach miałam kolczyki z plastiku , które dostałam od Nialla.
-Dlaczego stoisz w ciszy i mi się przypatrujesz , zamiast się przywitać ? - w pokoju rozniósł się głęboki głos mojej mamy. Jej oczy lekko się otworzyły posyłając mi pogardliwe spojrzenie. Czułam jak moje serce zaczyna szybciej bić i robi mi się coraz goręcej. - Jak ty wyglądasz ? Czy ojciec odciął ci dostęp do konta bankowego ?
Mama wstała z fotela i stanęła naprzeciw mnie. Była wyższa o parę centymetrów dzięki szpilkom Christiana Louboutina. Spojrzałam jej prosto w oczy i zauważyłam , że są zaczerwienione od płaczu. Ale przecież Luisanne Summers nigdy nie płacze...
-Kiedy miałaś zamiar powiedzieć mi o twojej chorobie ? - zagrzmiała , robiąc kilka kroków do przodu. W jej oczach pojawił się cień gniewu i wrogości. - A może w ogóle nie miałaś zamiaru o niczym powiedzieć?
-Ja...
-Ty smarkulo ! Wychowałam cię najlepiej jak umiałam , nigdy niczego ci nie brakowało ! A ty jak mi się odpłacasz ? 
Chciałam odpowiedzieć , ale nie mogłam. Jeszcze nigdy nie widziałam swojej matki w takim stanie. Bałam się jej , czułam się jak małe bezbronne dziecko. 
-Gdyby nie twój żałosny ojciec nie dowiedziałabym się o twojej chorobie ! - wrzasnęła i spoliczkowała mnie.
Do moich oczu napłynęły gorące łzy. Mamy dłoń nie opadła , została w tym samym miejscu w którym był mój policzek. Upadłam na ziemię. Szybko się podniosłam , poszłam na korytarz , wzięłam płaszcz i wybiegłam z domu. 

piątek, 31 sierpnia 2012

Rozdział 4 - "Spróbuj żyć bez serca"

Przez szpary w żaluzjach przebijało się światło. Pokój był ogarnięty przez ciemność. Na podłodze leżały porozrzucane zdjęcia , listy i pocztówki. W kącie siedział skulony brunet , po jego policzkach spływały łzy , oczy był zaczerwienione od bezustannego płaczu. Wciąż nie mógł zrozumieć , dlaczego musieli się rozstać. Przecież się starał... bardziej niż dotychczas. Jego zielone źrenice powędrowały w kierunku zdjęcia. Wziął je do ręki i uśmiechnął się lekko. Włosy Anny był rozwiane przez wiatr , blond jej włosów przypominał poranne słońce , policzki były zaczerwienione przez mróz który je drażnił , ale na twarzy jak zawsze gościł uśmiech. Chłopak nigdy nie widział Anny smutnej , zawsze rozpromieniona , cieszyła się każdą sekundą życia.Skąd brała ten optymizm ? Rodzina ? Przyjaciele ? Pieniądze ? Miał to wszystko , lecz nie czuł się szczęśliwy , codziennie zamartwiał się jak to będzie kiedy się zestarzeje lub gdy jego zespół przestanie być na topie. Odwrócił fotografię. Z tyłu widniała data i miejsce wykonania. 23 grudnia 2012r. Paryż. Razem z Anną spędzili tam święta , z dala od rodzin i fanek dobijających się do okien. Chłopak poczuł ukłucie w sercu. Rzucił zdjęcie w przeciwległy kąt , wstał i zaczął tłuc pięściami o ścianę.Był bezsilny. Po policzku spłynęła kolejna łza. Nagle do pokoju wpadł brunet w czerwonych spodniach i koszulce w paski.
-Harry , co ty robisz ! Chcesz żeby zawalił się dom? - wrzasnął , gestykulując przy tym zacięcie.
-Niech się zawali. Będziesz żył dalej po prostu bez domu , spróbuj żyć bez serca.
Louis wiedział jak w beznadziejnym stanie jest Hazza. Wszyscy próbowali wyciągnąć go z domu , aby wyluzował lecz on nie miał zamiaru wyjść , chciał zostać w domu wspominając swój związek z Anną. Wszyscy wiedzieli , że jest zakochany już po pierwszym spotkaniu z Nią. Harry był wtedy tętniącą oazą szczęścia.
-Stary , uświadom sobie - to koniec. Anna odeszła. Nie ma jej , nie ma was.
Loczek obrzucił chłopaka wrogim spojrzeniem i krzyknął:
-Nie mów tak ! Wynoś się !
Brunet w popłochu wyszedł z pokoju. Nie mógł poznać swojego przyjaciela. Odkąd go znał , żadna dziewczyna nie zawróciła mu tak w głowie. Zszedł na dół po schodach. Na kanapie siedzieli wszyscy mieszkańcy domu i wbili w niego wzrok.
-Wyrzucił cię , prawda ? - spytał Liam.
Louis skinął głową i usiadł na fotelu.
-Nie mogę go zrozumieć. - rozpoczął Tomlinson , pocierając kark. Robił tak zawsze , gdy był zdenerwowany. - Przecież dziewczyny były dla niego zawsze zabawkami. Co takiego jest w tej Annie ? Jest normalną dziewczyną , nie wyróżnia się z tłumu.
-Może gdybyś poznał ją lepiej. - burknął Horan , wstając z kanapy. W jego kieszeni znajdowała się kartka , którą pokazała mu Anna w Colour. Nie wiedział co ma z nią zrobić. Z jednej strony był nielojalny wobec Harrego , a z drugiej wobec Anny. Można było powiedzieć , że oboje byli chorzy. Harry miał złamane serce , a Anna...raka. - Pójdę do niego.
Blondyn przeskakiwał kolejne stopnie ze zwinnością małpy. Na drzwiach pokoju Hazzy wisiała czaszka z piszczelami. Niall nie zwracając na to uwagi wszedł do pokoju. Styles leżał na łóżku patrząc w sufit.
-Nie mów mi , że to nie ma sensu. Wszystko tylko nie to.
-Nie mam zamiaru nic mówić. Przyniosłem coś dla ciebie. - rzekł chłopak i położył obok przyjaciela kartkę.
Blondyn poczuł lekkie ukłucie w sercu. Było mu żal Harrego , nie zasługiwał na takie cierpienie. Nigdy nie był zły. Owszem , kilka razy ocenił dziewczyny w ogóle ich nie znając , ale to było tylko kilka razy. Rzucił ostatnie spojrzenie w kierunku przyjaciela i wyszedł. Brunet wziął do ręki kartkę i przeczytał. List zaadresowany był do Anny. Skąd miał go Niall ? Czyżby się spotykali ? Aby odciągnąć się od myślenia o tym , zaczął czytać. W tym samym momencie Anna siedziała na szpitalnej kozetce wysłuchując wykładu o wyniszczającej ją chorobie. Wizja tego wszystkiego była okropna.
-Przepraszam , doktorze. - przerwała blondynka. - Mogę o coś zapytać ?
-Proszę bardzo.
-Mhm...ile zostało mi jeszcze życia ?
Anna poczuła jak pocą się jej ręce , jak głowa wypełnia się tysiącami odpowiedzi , a serce bije z zabójczą prędkością.
-Anno..
-Nie , doktorze. Chcę wiedzieć , mam takie prawo. - szepnęła 18 latka.
-Myślę , że około miesiąca może trochę więcej. - zobaczywszy zapłakaną dziewczynę , lekarz podszedł do niej i złapał ją za rękę. - Ale nie martw się. Może zdarzy się cud i wyzdrowiejesz. Trzeba wierzyć , nie wolno się załamywać. Nigdy , nawet kiedy od początku kiedy jesteś na straconej pozycji.
Anna posłała lekarzowi uśmiech , wstała , wzięła z biurka receptę i wyszła. Niewątpliwie zbliżał się koniec.
***
Witajcie kochani ! Wiem , że dawno nie pisałam ale zaraz napiszę wam dlaczego. Otóż jak wiecie moje poprzednie opowiadanie o Emily było całkiem inne , to jest trochę bardziej poważne (bynajmniej tak mi się zdaje). Ja raczej piszę lekko i zabawnie , więc to opowiadanie jest dla mnie wyzwaniem. Ostatnimi czasy zwątpiłam w to , że będę umiała je skończyć i pozostanie ono na jakimś poziomie. Po prostu nie chciałam , by stało się kompletnym gównem. Niedawno napisałam ten rozdział i mam nadzieję , iż się spodoba. Do napisania. 

środa, 27 czerwca 2012

Rozdział 3 - "Bałem się , że jeżeli jej dotknę to pęknie"

Czytałem to zdanie kilka razy , cały czas próbując je zrozumieć. Nie mogłam. Anna. Jest chora. Ogarnął mnie lęk - bałem się , że odejdzie. Podniosłem głowę. Ana patrzyła pustym wzrokiem na mały wazonik z namalowaną baletnicą , po jej policzku spłynęła łza. W tamtym momencie wydawała mi się krucha jak porcelanowa lalka. Chciałem wstać i ją przytulić , ale bałem się że jeżeli jej dotknę to pęknie i...odejdzie. Blondynka uniosła oczy i przeniosła wzrok na mnie , próbowała się uśmiechnąć , lecz wyglądała jakby chciała mnie ugryźć.
-Dlatego musiałam się z nim rozstać. - szepnęła Ana ponownie spuszczając wzrok.
Otworzyłem usta jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
-Nie martw się , zareagowałam dokładnie tak samo.
To była Anna , którą znałem. Żartująca nawet w poważnych sytuacjach. Położyła na mojej dłoni swoją. Uderzyło mnie zimno. Jej dłoń była niczym Antarktyda.
-Dlatego zerwałaś z Hazzą ? - zapytałem w końcu.
Mój głos brzmiał jak połączenie odgłosów kaczki oraz lwa. Dobrze , że w pobliżu nie było żadnej fanki. Gdyby usłyszała moje skrzeczenie nagrałaby je telefonem , wrzuciła do sieci i byłaby to kolejna afera. Ana skinęła głową i rzekła :
-Nie chciałam , by widział mnie...jak umieram. Nie chciałam go zranić. I gdybyś mógł mu nie mówić..
-Ana ! Może nie chciałaś go zranić , ale on i tak ma złamane serce ! - krzyknąłem , odpychając krzesło. Wszystkie oczy klientów skierowane były na nas. - Ana , może i nie chcesz go zranić , ale powinnaś być wobec niego lojalna. On nigdy niczego przed tobą nie ukrywał , ty też musisz być wobec niego szczera. To mój przyjaciel , nie mogę ci obiecać , że się nie dowie. Kiedy mnie zapyta , gdzie byłem i po co udzielę mu odpowiedzi. Powiem mu o wszystkim. O wszystkim , Ana.
Gdy spojrzałem na twarz dziewczyny po mojej przemowie , zauważyłem że cała jej buzia tonie we łzach. Byłem wściekły...niczym niedźwiedź głodujący przez dwa dni.
-Niall , proszę nie mów mu...
-Nie , Ana. On prędzej czy później się dowie. - wypowiedziałem te słowa i wyszedłem zostawiając Annę samą.
Z perspektywy Anny
Usłyszałam trzaśnięcie drzwi. Podniosłam oczy. Na przeciw mnie nie było nikogo. Niall uciekł. Ukryłam twarz w dłoniach i rozpłakałam się zupełnie jak małe dziecko , któremu rodzic odmówił zakupu zabawki. Nic nie miało już sensu. Moje życie , szkoła , przyszłość. Nigdy już nie spełnią się moje marzenia , które spisałam na kartce powieszonej w mojej szafie. Czym jest życie bez marzeń ? Marzenia dają nam małą nadzieję na lepsze jutro. Nie miałam , co liczyć na lepsze jutro. Z każdym dniem mój organizm był słabszy. "Niektórzy mają gorzej od ciebie. Zawsze myślisz wyłącznie o sobie." - w głowie rozbrzmiał się głos mojej mamy.
-Mogę ci jakoś pomóc ? - usłyszałam miły , ciepły głos.
Stała nade mną kelnerka , która kilka minut temu przyjmowała nasze zamówienia.
-Wątpię , by ktoś mógłby mi pomóc. - burknęłam , ocierając łzy. Kobieta podała mi chusteczkę.
-Nie mów tak , kochanie. Każdemu można pomóc , ale zależy to od osoby potrzebującej.
-Miała pani kiedyś wrażenie , że traci grunt pod nogami ?
Kobieta uśmiechnęła się promiennie. W jej policzkach pojawiły się dołeczki , a wokół ust małe zmarszczki. Siwe loki okalały twarz , na nosie starszej pani były okulary z kwiatowym motywem. Choć ta kobieta miała swoje lata wyglądała uroczo , jak co dopiero narodzone dziecko.
-Dość często. - odparła. - I nie mów do mnie "pani" , czuję się wtedy jak stara baba. Zwracaj się do mnie po imieniu - Katy. - dodała , poprawiając okulary. - Takie uczucie towarzyszyło mi , gdy dowiedziałam się o chorobie mojego męża. Czułam wtedy jakby ktoś zabrał moją duszę. Ja i David byliśmy małżeństwem 40 lat. Kiedy lekarz powiedział , że ma raka wpadłam w depresję. Bałam się , że każda minuta spędzona z nim może być tą ostatnią. David był zawsze uśmiechnięty , nawet podczas chemioterapii na jego twarzy widniał uśmiech , chociaż wiedziałam że jest wykończony. Gdy wypuścili go ze szpitala udaliśmy się na pielgrzymkę do Rzymu. Nie chciałam , byśmy jechali ale uparł się , że musi podziękować Bogu za całe dobro w jego życiu. Kiedy byliśmy w Rzymie - odszedł. Wtedy uświadomiłam sobie , że każda minuta spędzona z nim była darem. Darem za który codziennie dziękuję , choć minęły już dwa lata od śmierci Davida. David na zawsze pozostanie w moim sercu , niezależnie od tego jak potoczy się życie.
Piękny był widok jak na dźwięk imienia David , ta kobieta się rozpromieniała. Dzięki jej opowieści o mężu zrozumiałam , że nie żyję dopiero 18 lat , tylko aż 18 lat , a każdy dzień jest jak cud.
***
Chyba pobiłam rekord na najdłuższy rozdział. Mam nadzieję , że trochę rozjaśniłam. Następny rozdział mam zamiar dodać w weekend. :)

piątek, 22 czerwca 2012

Rozdział 2 - "Anna wyglądała inaczej niż zwykle"

4 stycznia 2013 
Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam oczy. Byłam w swoim pokoju. Odetchnęłam z ulgą i dotknęłam swojego policzka - był mokry od łez. Całą noc dręczył mnie straszliwy sen , chciałam się obudzić , ale nie mogłam. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka. Za oknem padał lekki śnieg , słońce chowało się za szarymi chmurami nie chcąc uszczęśliwić Londyńczyków kilkoma ciepłymi promieniami. Taka pogoda wpędzała człowieka w mantrę. Sama choć byłam optymistką czułam się potwornie. Głośno wypuściłam powietrze i poszłam do łazienki.


Z perspektywy Nialla
Na dworze padał mokry śnieg. Nienawidzę takiej pogody , nie dość że zimno , to jeszcze włosy oklapują. Boże , zaczynam zachowywać się jak Zayn - pomyślałem. Skręciłem za róg w małą uliczkę , o której zapomniała połowa mieszkańców Londynu. Zniszczony brązowo-biały szyld zapraszał do małej kawiarenki Colour. Rzuciłem szybkie spojrzenie do środka. Wewnątrz znajdowało się około pięciu osób. Wszedłem , zdjąłem płaszcz oraz szal i usiadłem do stolika , przy którym siedziała drobna blondynka. Anna wyglądała inaczej niż zwykle. Jej twarz była blada , oczy podkrążone , a policzki zapadnięte.
-Dzień Dobry. - przywitała mnie , posyłając mi leciutki uśmiech.
Wyglądała przepięknie w wełnianym , czerwonym sweterku i zwiewnej , kremowej spódnicy. Lecz nie szata zdobi człowieka. Ana wyglądałaby cudownie nawet bez ubrań. O czym ja myślę ?!
-Witaj Ana.
Zapanowała pomiędzy nami niezręczna cisza. Nigdy nam się to nie zdarzyło. Zawsze był jakiś temat do rozmowy. Zacząłem nerwowo wybijać palce. Już chciałem rzucić jakieś zabawne powiedzonko , ale Ana zaczęła kaszleć. To nie był zwykły kaszel. Blondynka kaszlała kilka minut zrywając sobie niemiłosiernie gardło. Szybko podałem jej szklankę wody.
-Jesteś chora ?
Dziewczyna wypiła wszystko i uśmiechnęła się w podziękowaniu. W jej zielonych oczach zauważyłem cień niepokoju. Anna położyła na stoliku białą kopertę zaadresowaną do niej. Wziąłem ją do ręki i zacząłem czytać. Było tam mnóstwo symboli , skrótów i słów , których nie rozumiałem.
-Co to jest ? - zapytałem , obracając kartkę w różne strony.
-Co podać ?
Do naszego stolika podeszła kobieta około sześćdziesiątki , odziana w niebieską sukienkę. Na twarzy kobiety gościł wesoły uśmiech , wokół ust widniało parę zmarszczek , które o dziwo dodawały jej uroku. Też chciałbym tak dobrze wyglądać , gdy będę staruszkiem. Tyle że trochę bardziej męsko.
-Poproszę jajecznicę z bekonem , dziesięć zapiekanych serów , dwa kawałki tortu czekoladowego i herbatę. - wyrecytowałem.
-A dla panienki ?
-Kanapkę ze szwarcwaldem* i kakao.
-Zamówienia przyniosę za pięć minut. - oznajmiła kobieta , ruszając w stronę kuchni.
-Ana ? - dodałem po chwili , kiedy kelnerka znajdowała się kilka metrów od nas.
Blondynka wzięła ode mnie kartkę i szybko czytając tekst , zatrzymała palec na samym dole kartki. Podsunęła mi ją. Spojrzałem niechętnie wiedząc , że i tak nic nie zrozumiem. Ale o dziwo , zrozumiałem wszystko. Wytłuszczonym drukiem napisane było WYNIKI TESTÓW WSKAZUJĄ NA ZAAWANSOWANE STADIUM CHOROBY.
*Szwarcwald - rodzaj szynki.
***
Więc oto wyjaśniona została sprawa , z którą męczyła się główna bohaterka. Mam nadzieję , że rozdział się spodobał i skomentujecie.

środa, 20 czerwca 2012

Rozdział 1 - "Nigdy nie możesz okazywać swojemu rozmówcy zdenerwowania"

3 stycznia 2013
-Do widzenia , Harry. - szepnęłam , całując go delikatnie w policzek. Chłopak złapał mnie za łokieć , obróciłam się na pięcie w jego stronę. Niesforne loczki wystawały spod szarej czapki , zielone oczy wypełnione były łzami , a na policzkach rysowały się leciutkie rumieńce.
-Ana , proszę powiedz mi dlaczego chcesz to skończyć ? - zapytał , przybliżając się do mnie.
Poczułam jak ogarnia mnie strach. Zagryzłam wargi , nie mogłam podać mu prawdziwego powodu. Byłoby to bolesne zarówno dla Niego jak i dla mnie. Stanęłam na palcach i dałam mu całusa w policzek.
-Do widzenia , Harry. - powtórzyłam , ostatni raz spoglądając w jego zielone oczy. Puściłam jego dłoń i poszłam w kierunku najbliższego stanowiska taksówek. Z każdym krokiem coraz bardziej chciałam wrócić do Harrego i mocno go przytulić. Okłamałam go , zresztą siebie też. Wmawiałam sobie , że będzie dobrze a tak nie jest. Nie bez Niego. Stanęłam obok ulicy i wyciągnęłam rękę aby złapać taksówkę. Jedno z wielu aut zatrzymało się , wsiadłam. Przypomniało mi się moje pierwsze spotkanie z Harrym. W taksówce zostawiłam torebkę z portfelem i dokumentami. Powiesiłam w mieście kilka ogłoszeń o zaginionej torbie i pojawił się ON. Zadzwonił i zaprosił mnie na herbatę do małej kawiarenki obok Tamizy. Okazał się być inny niż ci wszyscy chłopcy z mojej szkoły. Potrafił sprawić , że czułam się jak jedyna dziewczyna na świecie.  Do rzeczywistości przywrócił mnie głos taksówkarza.
-Dokąd panienkę zawieźć ?
Podałam mu adres i ruszyliśmy. Nagle rozdzwonił się mój telefon. Wyjęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił Niall.
-Przy telefonie Anna Summers , słucham ?
-Ana , do cholery ! Co ty zrobiłaś ?! - wrzasnął Niall.
Jeszcze nigdy nie słyszałam , by był tak wkurzony. Zawsze był miły i zabawny , może w niektórych sytuacjach zachowywał się jakby był niewyżyty seksualnie , lecz nigdy nie był zły.
-Co masz na myśli ?
-Harry. - zagrzmiał blondyn. - Co ty mu zrobiłaś dziewczyno ?! Jest w tak złym stanie , że zjada żółwiom Liama pokarm !
-Każ mu przestać , bo się rozchoruje. - rzekłam , nie odrywając oczu od mijanych ulic. - Niall , ja musiałam się z nim rozstać.
Londyn wydawał się taki spokojny...a niektórzy przeżywali w nim istne koszmary. Porzucone matki udawały silne , a tak naprawdę każdego dnia czekały na powrót swych ukochanych , otyłe dziewczynki  udające że jedzą , a w rzeczywistości wyrzucając ze swoich żołądków wszystko , co pochłonęły... Każdy miał swoje problemy i tajemnice , które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego.
-Próbowałem , ale on jakby był głuchy ! - krzyknął. - Co powiedziałaś ? - dodał po chwili.
Głośno wypuściłam powietrze , nerwy dały o sobie znać. Nagle w głowie usłyszałam głos matki mówiący "Nigdy nie możesz okazywać swojemu rozmówcy zdenerwowania , jeżeli je okażesz będzie wiedział , że ma nad tobą przewagę". Poczułam się jak idiotka , mama była właśnie we Francji z nowym chłopakiem zaledwie kilka lat starszym ode mnie.
-My....zerwaliśmy. - oznajmiłam , zamykając oczy.
-Co ?! Ana , czy ty do końca postradałaś zmysły ? Przecież jeszcze w sobotę mówiłaś mi , że go kochasz !
-Mógłbyś na mnie nie krzyczeć ?! - powiedziałam podniesionym głosem. - Owszem , kochałam i nadal kocham , ale...
Nastąpiła chwila ciszy. Taksówka zatrzymała się pod moim domem , podałam kierowcy banknot i wyszłam. Na dworze panowała nieznośna pogoda. Temperatura spadła poniżej zera , wiał zimny i porywisty wiatr , a z nieba spadały małe kropelki.
-Ana ! - wrzasnął Niall , miałam go już naprawdę dość. Wrzeszczał jak moja matka , a zachowywał się jak ojciec.
-Jutro o 12 w Colour. Wszystko ci wytłumaczę. Do zobaczenia.
Rozłączyłam się i wpatrywałam się chwilę w wyświetlacz. Na tapetę ustawione miałam zdjęcie Harrego , który pochłaniał naleśniki. Do moich oczu napłynęły gorące łzy. Wrzuciłam telefon do torby i popchnęłam furtkę. Szybko przeszłam przez ogród i wpadłam do domu. Z jadalni dobiegały odgłosy muzyki klasycznej oraz rozmów. Zdjęłam czapkę , kurtkę , buty i wskoczyłam na schody , chciałam jak najszybciej znaleźć się w swoim łóżku.
-Anno , nie słyszałem jak wchodziłaś. - usłyszałam głos ojca. Odwróciłam się na pięcie i posłałam mu wesoły uśmiech.
-Mhm... byłam w mieście. Nie chciałam wam przeszkadzać.
-Rozumiem. A jak się czujesz ? Wyglądasz bardzo blado.
-Nie , wszystko w porządku. Dzięki , a jeśli pozwolisz mogłabym się udać do pokoju ? Padam z nóg.
Ojciec podszedł bliżej i pocałował mnie w czoło.
-Dobrze. Wyśpij się.
Posłałam mu jeszcze jeden szeroki uśmiech i poszłam do swojego pokoju. Otworzyłam drzwi , rzuciłam torbę na podłogę i położyłam się na łóżku. Czułam się okropnie. Musiałam okłamywać wszystkich. Harrego , tatę. Zapaliłam lampkę , na stole leżał list. Wzięłam go do ręki i przeczytałam po raz kolejny. Wszystkie słowa w nim zawarte budziły we mnie lęk taki sam jak na początku. Spojrzałam na biurko , otwarty leżał tam mój pamiętnik. Wstałam i wzięłam go. Wylałam tam wszystkie moje uczucia. Owszem , nadal było mi smutno ale było lżej. Nagle usłyszałam bicie zegara , spojrzałam w jego stronę. Wskazywał 2 w nocy. Schowałam pamiętnik pod łóżkiem i poszłam do łazienki. Wzięłam gorącą kąpiel , ubrałam się w moją ukochaną piżamę z Elmo i położyłam się do łóżka z myślą , co przyniesie kolejny dzień.
***
I tak oto jest pierwszy rozdział ! Dziękuję za 13 komentarzy. Dają mi one spory zapał do pisania , gdyż wiem że ktoś to czyta. Jeśli coś wam się nie podoba w tym rozdziale - piszcie z chęcią przyjmę krytykę. Do napisania ! 

piątek, 15 czerwca 2012

Prolog

Przeg­rać po to, aby in­ni wyg­ra­li, to cza­sem więcej niż wygrać. 
Słońce nad Londynem zachodziło pozostawiając na niebie pomarańczową poświatę. Przez małe okno w stylu wiktoriańskim wpadały pojedyncze promienie. Na ogromnym łóżku z masą poduszek leżała drobna blondynka , a jej twarz okalały potoki łez , w ręce trzymała białą kartkę. Słowa na tej kartce zapisane zburzyły jej idealny świat. Dziewczyna z każdą sekundą czuła się coraz bardziej zrozpaczona , nie mogła zrozumieć dlaczego właśnie jej się to przytrafiło , przecież nigdy nie zrobiła niczego złego. Nie opuściła ani jednego dnia w szkole , w każdą niedzielę była na Mszy Świętej , pomagała organizacjom charytatywnym. Blondynka odłożyła list , wstała z łóżka i podeszła do toaletki z XIX wieku sprowadzonej z Włoch na życzenie jej ojca. Na jej blacie ustawione były fotografie - z kobietą około czterdziestki , chłopakiem o brązowych lokach i z dziewczyną o pięknych rudych włosach. Dziewczyna wzięła do ręki zdjęcie z chłopakiem i delikatnym ruchem pogładziła jego policzek , na szkło spadła ogromna łza. Osiemnastolatka nie mogła wyobrazić sobie życia bez Niego.